sobota, 23 sierpnia 2014

:( Zawieszma bloga

Na jakiś czas jestem niestety niedostępna i nie mogę na razie pisać. Jednak nie kończę bloga i postaram się jak najszybciej wrócić z nowym rozdziałem. Nie wiem jak długo mnie nie będzie, ale mam nadzieję, że szybko zleci. 
Do zobaczenia... kiedyś:)
Weris<3

niedziela, 13 kwietnia 2014

Rozdział 22

5 komentarzy = następny rozdział :)


*Oczami Melanie*

- Zostaw mnie!- szarpałam się i próbowałam uwolnić z uścisku silnego faceta.
- Zamknij się - jeszcze mocniej zacisnął dłoń na moim przedramieniu. Boczułam silne ukłucie bólu, ale starałam się to zignorować.
- Puszczaj- krzyknęłam przez zaciśnięte zęby. Kopałam, uderzałam, lecz nic to nie dawało. Czułam, że powoli słabnę, ale nie przestawałam walczyć.
Bolało jak cholera, już nawet nie wiem co, ból był w każdej części mojego ciała i z chwili na chwilę narastał. W pewnym momencie ręka mężczyzny przesunęła się w stronę mojego gardła, na co wydobyłam z siebie stłumiony krzyk i zaczęłam jeszcze mocniej się motać. Rozejrzałam się energiczne w poszukiwaniu jakiegoś narzędzia do pomocy, lecz nic nie zdawało mi się w tej chwili przydatne. Po chwili mój wzrok padł na dość gruby, ostro zakończony drut.
To moja nadzieja.
Wyciągnęłam rękę w stronę przedmiotu, lecz w tym samym czasie dłoń napastnika powędrowała prosto na moją szyję i zacisnęła z ogromną siłą. Momentalnie straciłam oddech i zrobiło mi się ciemno przed oczami. Szamotałam się i próbowałam oderwać tą ohydną łapę od mojego gardła, lecz na próżno. Chciałam krzyknąć ostatkami sił, lecz z moich ust wydobywał się tylko stłumiony charkot.
To już koniec?
Nie mogę.
Jedną ręką wbijałam paznokcie w dłoń mężczyzny, drugą płaczliwie szukałam druta, który mógłby być moim ratunkiem. Po chwili poczułam pod palcami chłodny metal, złapałam go w i z całej siły, jaka mi pozostała wcisnęłam go w rękę napastnika. Usłyszałam wrzask i poczułam jak uścisk rozluźnia się, a po chwili całkowicie znika z mojej szyi. Gdy udało mi się złapać oddech spojrzałam na faceta, trzymającego przebitą drutem, całą we krwi dłoń.
- Ty pieprzona suko!-wydarł się i rzucił w moim kierunku, jednak korzystając z jego osłabienia zdrową nogą kopnęłam go w twarz. Mężczyzna odleciał do tyłu i przestał sie ruszać. Spojrzałam na niego z przerażeniem.
Miał zamknięte oczy, ale chyba oddychał.
Przez kilka minut siedziałam komplentnie sparaliżowana. Gdy doszło do mnie co właśnie się stało energicznie odsunęłam się jak najdalej od ciała, a chwilę później wyczołgałam się z roztrzaskanego pojazdu.
Jednak pomysł z komórką nie był najlepszy.
Zachwiałam się podczas stawania, lecz udało mi się utrzymać na nogach. W sumie jednej nodze, bo na drugiej nie mogłam stanąć. Kulejąc odeszłam dobre pięćdziesiąt metrów od samochodu i usiadłam pod pobliskim drzewem. Zwinęłam się w kłębek i ukryłam twarz w podciągniętych kolanach. Dopiero teraz emocje wzięły nademną górę.
Co, do cholery, się stało?
Łzy spływały ciurkiem po moich policzkach i co chwilę łkałam.
Dlaczego mnie porwali?
Co ja im zrobiłam?
Gdybym wtedy nie gadała z tym chłopakiem i nie wypiła tego świństwa siedziałabym teraz w domu z Emily i chłopakami i pewnie oglądała jakiś film. Co jeśli komuś z nich też się coś stało? Myśl o tym, że komuś z moich przyjaciół może się coś stać... Zacisnęłam dłonie w pięści i jeszcze bardziej się skuliłam.
Co mam zrobić?
Nie wiem kompletnie gdzie jestem. Może na obrzeżach Londynu? A może dużo dalej?
Bałam się. Cholernie się bałam.

Siedziałam pod tym cholernym drzewem przez długi czas. Nie wiem ile, lecz wystarczająco by przemyśleć wszystko i sformułować w głowie pytania, na które dalej nie znałam odpowiedzi. Podpierając się, wstałam i zaczęłam iść, kuśtykając. Na dobrą sprawę nie wiem w jakim kierunku szłam, po prostu przed siebie. Oddalałam się od samochodu coraz bardziej, aż w końcu zniknął on z mojego pola widzenia.
Szłam, prostą drogą, która zdawała się nie mieć końca. Dookoła cały czas był las. Coraz bardziej się ściemniało, ale nie stawałam. Zawsze byłam silna, tym razem także się nie poddam. Słońce już prawie całkowicie zaszło, a każdy kolejny krok sprawiał mi ból. Jednak coś dawało mi siłę.  Ktoś od dawna dawał mi siłę. 

'Cause when I'm not with you /  Ponieważ, gdy nie jestem z tobą
I'm weaker. /  Jestem słabsza.
Is that so wrong? /  Czy to takie złe?
Is it so wrong? /  Czy to tak źle?
That you make me strong. /  Że sprawiasz, że jestem silna.

-------------------------------------------------------------------
Dzisiaj meeeeega krótki, i szczeże nie jestem
z niego zbyt zadowolona, ponieważ siedziałam długo i nic  
dłuższego nie udało mi się wymyślić. 
Postaram się, by następny rozdział był dłuższy.

5 komentarzy = następny rozdziałłł :)

Jeśli uda się, to następny w weekend:)

Weris <3  



niedziela, 6 kwietnia 2014

Rozdział 21


5 komentarzy = następny rozdział

* Oczami Liama*

- Harry, do cholery, przestań!- próbowałem oderwać chłopaka od muru, lecz ten nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi. - Człowieku, połamiesz sobie ręce!- szarpałem go za koszulę, aż wreszcie udało mi się oderwać go od ceglastej ściany.
- Trundo- warknął, nie patrząc na mnie
- Hazza, co się z tobą dzieje?! Walenie o mur na pewno ci nie pomoże, prędzej tobie się coś stanie.- spojrzałem na jego całą spoconą twarz. - Uspokuj się.- powiedziałem już mniej groźnie
- Kurwa, Liam nie wyrabiam... coś jej się stało- westchnął wyraźnie się uspokajając. Odetchnąłem z ulgą w duchu. - Nie wiem co robić, nie znaleźliśmy jej, a Melanie... ona..-przewał-..jest moją przyjaciółką- ostatnie słowa powiedział jakby... ze zrezygnowaniem i smutkiem?
- Czyli... dopadła cię furia, wyleciałeś z samochodu i zacząłeś okładać najbliższą, niewinną ścianę, bo nie wiesz, gdzie jest Melanie? Twoja "przyjaciółka"?- powiedziałem z lekkim śmiechem, specjalnie naciskając na ostatnie słowo.
- Ugh.... tak, chodzi o to, że musimy.... no kurwa Liam, ona zniknęła! Wcześniej napadnięto jej przyjaciółkę, następnie zdewastowano mieszkanie łącznie z wypisaniem gróźb, a na końcu, twoim zdaniem, jakimś dziwny trafem, nic nikomu nie mówiąc wyszła sobie z imprezy, NA KTÓRĄ PRZYSZLIŚMY RAZEM, w towarzystwie kolegi ze szkoły, cała radosna i uśmiechnięta. Gratuluję, kurde inteligencji. Przecież to takie normalne.- jego sarkazm można było wyczuć na kilometr, ale nie był zbytnio złośliwy. Pewnie nie chciał się na mnie wyżywać. Dużo lepszą zabawką była marmurowa ściana.  
- Dobra...- westchnąłem przecierając dłońmi twarz.- Daj już spokój tej ścianie, dość się dzisiaj nacierpiała. Choć, pójdziemy do domu i wymyślimy co dalej zrobić. Siłą niczego nie załatwisz, tym bardziej nie znajdziesz jej.- udało mi się go przekonać. 
W końcu. 

*Oczami Harry'ego*

Weszliśmy do z pozoru pustego domu.
- Nikogo nie ma?- zapytałem po chwili. 
- Stary dochodzi szósta, znasz jakiś ludzi, którzy po imprezie wstawali wcześniej niż w południe?- no tak. Oni sobie kurde tańczyli, podczas gdy ktoś uprowadził Melanie. Najwyraźniej zbytnio ich to nie obchodziło. Może nawet nie wiedzieli?
- Co robimy?- zapytałem po chwili
- Z czym?- hmmm chyba jest naprawdę zmęczony. Odebrało mu kojarzenie.
- Może na przykład z Melanie?- nie chcę być wredny, w końcu to on cały czas mi pomaga.
- Poczekamy, może przyjedzie tutaj. Jeśli nie, pojedziemy na policję- odpowiedział po namyśle
- Nie, nie możemy czekać. Ona została porwana
- A co jeśli się mylisz? Dzwoniłeś do niej chociaż?
- Jakieś dwadzieścia razy
- To zadzwoń jeszcze raz- po tych słowach wyciągnąłem z kieszeni komórkę i wykręciłem numer blondynki. Nawet nie wiem kiedy nauczyłem się go na pamięć.

Piii
Piii
Piii
" Cześć, tu Melanie. Nie mogę teraz rozmawiać. Nagraj się na pocztę, a ja oddzwonię później" .

Cholera.
Znów ta durna sekretarka. Zaraz normalnie rozwalę ten telefon.
- Hej Hazza, wyluzuj- Liam zaczął mnie uspokajać widząc zapewne moją minę. 
- Nie odbiera- weatchnąłem.
- Może padła jej komórka
- Albo jej zabrali- warknąłem cicho
- Dlaczego ciągle masz takie czarne scenariusze? Ciągle myślisz, że stało się coś złego- zapytał kilka minut później, gdy usiedliśmy przy blacie.
- Mam przeczucie- rzuciłem tylko, lecz po chwili naszła mnie nowa myśl. Może właśnie teraz jest ta chwila, gdy trzeba być szczerym?- wiesz, to nie chodzi o to, że się o nią martwię, bo ją lubię. Jakby to powiedzieć, my z Mel... znamy się praktycznie od zawsze. Razem, byliśmy ze sobą.. blisko, tak naprawdę my...- przerwałem-... po prostu, łączy nas coś zupełnie innego niż....czasami mam wrażenie jakby coś...- jednak nie, nie teraz. Może jestem tchórzem, pieprzonym tchórzem, ale nie powiem mu, nie bez Mel. Nie zrobię jej tego, to zostanie tylko między nami. Może kiedyś, nie teraz.-...zresztą nie ważne.- odwróciłem wzrok w drugą stronę, by nie patrzeć na przyjaciela, którego okłamuję.
- Wydusisz to z siebie?- zapytał. Nie naciskał, ale chyba chciał wiedzieć.
- Melanie jest w niebezpieczeństwie, a my musimy ją znaleźć. I nie w mówisz mi, że nic się nie dzieje, bo tak nie jest. Wiem to, po prostu wiem..
- Okej, zdamy się na twoją kobiecą intuicję. Weź tabletki i odpoczniemy chwilę- jakie kurna tabletki? Dalej jest taki spokojny, to jego opanowanie doprowadza mnie do szału.
- Jakie tabletki?- zapytałem, gdy ten podstawił mi trzy białe pigułki, o różnym kształcie i szklankę wody przed nosem
- O ile widzę zaraz padniesz i domyślam się, że po nieprzespanej nocy głowa ci pęka- odpowiedział i sam połknął białe coś
- To co to jest, jakieś pobudzające czy coś?- zapytałem głupio. Cóż, nic nie poradzę, że odbiera mi logiczne myślenie
- Ta kurde, dopalacze i narkotyki. - westchnął, śmiejąc się- tabletka na głowę, plus kilka witamin, które nie pozwolą ci zasnąć
- Aha...- zrobiłem niewruszoną minę i po prostu połknąłem białe pigułki
- A no i cośtam na uspokojenie- dodał po chwili, a mi zacisnęła się szczęka i spojrzałem gniewnie na bruneta
- Co do cholery?- warknąłem, ten oczywiście znowu się śmiał. Ale, kurde, chumorek dopisuje.
- Przestań Harry, poczekamy aż reszta się obudzi i zapytamy ich czy po naszym wyjściu coś jeszcze się wydarzyło, okej?- westchnąłem i usiadłem na kanapie, podczas gdy Liam włączył telewizor. Może rzeczywiście, jeśli on ma rację? Byłem rozdarty.
Jeśli pojechała z jakimś kumplem, chociaż podeszła by do mnie i powiedziała, napewno by mi powiedziała. Może szukała mnie, chciała mi o tym powiedzieć, ale źle się poczuła i zemdlała? I ten koleś wyniósł ją na dwór? Z drugiej strony pamiętam słowa Ed'a: ' Przyszła tu z tobą? To jakim cudem wyszła z stąd ze swoim chłopakiem?'. Uznał tamtego kolesia za jej chłopaka, czyli musiał widzieć ich jak spędzali razem czas, lub gadali, albo... nie napewno nie. Nie mogli się całować, prawda? A może Mel rzeczywiście znalażła tu chłopaka? My jesteśmy tylko przyjaciółmi. 'Którzy się całują'- mówi moja durna podświadomość. Nie, my się nie całujemy, tylko...'się całujemy'- mam ochotę walnąć się w głowę, z nadzieją, że wyrzuci to ten jebany głosik z mojego umysłu. Melanie jest moją przyjaciółką, ale jeśli... ten typ całował ją lub dotykał jej twarzy, delikatnego ciała, miękkich, jasnych włosów to zabiję. Dosłownie zatukę. 
Zerwałem się z kanapy i stanąłem na równe nogi. Brunet, widząc moją reakcję spojrzał zdziwinony na moje prawie trzęsące się ze złości ciało i usiadł w pozycji gotowej do powstania, by opanować mój gniew, jakby co.
- Co jest?- zapytał niespokojny
- Jedźmy już, musimy ją znaleźć.
- Poczekaj, mieliśmy poczekać aż się obudzą.- dokładnie nie wiedziałem co się dzieje, gdy stałem już na pierwszym piętrze w progu sypialni, która znajdowała się najbliżej schodów. Otworzyłem drzwi z impetem i zacząłem wydzierać się na rozwalonego na łóżku Nialla. Ten usłyszawszy mój nagły wrzask, ledwo utrzymał się na łóżku, po czym otworzył oczy i spadł na ziemię. Normalnie bym się śmiał.
Nie teraz.
- Co ty do cholery...- zaczął zaspanym głosem i ze zmrurzonymi oczami przyswajał światło dzienne.
- Kiedy ostatni raz widziałeś Melanie?- zapytałem z nadzieją w głosie.
- Wczoraj...- burknął, wgramolił się z powrotem na łóżko o zakrył głowę poduszką.
- Nie rób sobie jaj, ktoś ją porwał...- ledwo dokończyłem, ten zerwał się do pozycji siedziącej i znów prawie spadł.
- Co kurwa?- tym razem jego oczy były szeroko otwarte i wpatrywały się we mnie ze strachem połączonym z przerażeniem, jak mniemam. - M-M-Melanie? Jak to? Co się stało?- wyjęczał.
- Wczoraj na imprezie zemdlała i jakiś koleś ją wyniósł, gdy była nieprzytomna- wyjaśniłem-  Kiedy ją ostatnio widziałeś?- ponowiłem pytanie
- Pamiętam, że gadała z jakimś facetem, śmiali się, później skądś wracała i znów się na niego natknęła- odpowiedział, a mi skręciło żołądek.
- Dzięki, pójdę dowiedzieć się czegoś od reszty- skierowałem się w stronę wyjścia, powtarzając sobie informacje, które zdobyłem od Irlandczyka.
- Szukaliście jej?- zapytał zmartwiony
- Taa.. wyszliśmy z imprezy, jak tylko zorientowałem się, że coś nie gra
- Trzeba było mi powiedzieć
- Byłeś upity i ledwo stałeś na nogach- odpowiedziałem na co tylko zmarszczył brwi. Wstał z łóżka i pospiesznie zaczął zakładać pierwsze lepsze ciuchy- Jakby co, na dole jest Liam. 
- Yyy... Harry...- zatrzymał mnie
- Co?
- Jak będziesz wchodził do Louisa to... lepiej zapukaj- uśmiechnął się porozumiewawczo.
No tak,  Eleanor.
 Biedny Niall.
- Pewnie, nie mogłeś spać, co?- uśmiechnąłem się na chwilę.
- Naprawdę powinniśmy pomyśleć nad pogrubieniem ścian. I wstawieniem dźwiękoszczelnych drzwi.
- Aż tak źle?- zapytałem lekko się
- Nie, o jakiejś 3 było już cicho- westchnął
- Dzięki za ostrzeżenie- rzuciłem tylko i skierowałem się do pokoju obok.
Już zamierzałem zacząć walić do Lou, gdy drzwi gwałtownie się otworzyły i mało brakowało, abym nie walnął go w twarz. Miał już na sobie ciuchy, a za nim stała również ubrana El. Ona jednak miała potargane włosy i rozmazany makijaż.
- Louis...- zacząłem, lecz ten mi przerwał
- Słyszeliśmy. Będziemy na dole- powiedział i wyminął mnie w progu. Za nim pobiegła El, która mijając drzwi szturchnęła mnie w ramię i rzuciła z lekkim uśmiechem
- Rzeczywiście powinniście pogrubić te ściany. I skończyliśmy po drugiej.- ja natomiast zaśmiałem się z jej słów, lecz po chwili ucichłem. Jakoś nie było mi do śmiechu.
Potem pobiegłem jeszcze do Zayn'a i Emily, która dowiedziawszy się o zaistniałej sytuacji natychmiast zaczęła płakać. W końcu to jej najlepsza przyjaciółka.
Już miałem wracać na dół, lecz sam nie wiem czemu poszedłem w stronę pokoju Mel. Może gdzieś we mnie był mały promyczek nadziei, który wierzył, że dziewczyna znajduje się w swojej sypialni i śpi? Który nie dopuszczał do siebie myśli, że blondynce dzieje się coś złego?
Pospiesznie otworzyłem drzwi, lecz ujrzałem jedynie kilkanaście sukienek, butów i innych pierdół, które dziewczyny używają, gdy idą na imprezę.
Nie ma jej.
Już miałem zamykać drzwi, gdy mój wzrok padł na elegancko złożony kawałek papieru, leżący na skraju łóżka. Wszedłem w głąb pokoju i wziąłem go w ręce. Moim oczom ukazały się litery, zapisane nieznanym mi charakterem pisma.
Co było najdziwniejsze?
Pierwsze słowo brzmiało : Harry

HARRY.
DOMYŚLAM SIĘ, ŻE TWOJA KOLEŻANKA NIE JEST Z TOBĄ.
SPOKOJNIE, NIC JEJ NIE GROŹI, CHYBA ŻE WKURZY KTÓREGOŚ
Z MOICH KUMPLI. JEŚLI BĘDZIE GRZECZNA TO ZAOPIEKUJEMY
SIĘ NIĄ I WYJAŚNIMY PARĘ KWESTII. 
NIE SZUKAJ JEJ. NIE ZNAJDZIESZ. 
JEST JUŻ ZAPEWNE W NASZYM TOWAŻYSTWIE.
MUSZĘ CI POWIEDZIEĆ, ŻE ODWAŻNA Z NIEJ DZIEWCZYNKA. 
JEDNAK MAM NADZIEJĘ, ŻE PO SPOTKANII ZE MNĄ 
W KOŃCU POSŁUCHA. WTEDY ODDAMY CI JĄ. JEŚLI JEDNAK
BĘDZIE NIEPOSŁUSZNA TO SPĘDZI Z NAMI NAJGORSZE CHWILE, 
KTÓRYCH NIGDY NIE ZAPOMNI. 
WIESZ KIM JESTEM. 

Co? Wiem kim jesteś?
Nie, właśnie nie wiem ty popieprzony świrze!
Nie wiem po co to robisz, i do czego zmierzasz!
Kilkakrotnie przeczytałem zawartość kartki, próbując przyswoić każdą informację.
Ale, tak na prawdę tu nie było żadnych informacji. 
Nie wiem gdzie jest, nie wiem co się z nią dzieje, nie wiem czy ci kolesie robią jej krzywdę. Nie wiem nawet kim oni, do cholery, są! 
Nic nie wiem.
Nie umiem sobie wytłumaczyć jak mogłem pozwolić, by ktoś ją porwał. Nie wiem co się ze mną dzieje, nie pamiętam, czy kiedykolwiek byłem taki nerwowy jak teraz. Taki rozdarty, nie panujący nad swoimi emocjami. Nie umiem przywołać rozsądku do mojej głowy. Nie myślę logiczne. Po prostu wariuję. Mealnie grozi jakieś niebezpieczeństwo a ja dostaję paranoi. Nie umiem zapanować nad tym co robię, nie potrafię się uspokoić. Nie umiem powiedzieć sobie, że może jednak ci faceci nie są tacy źli, nie umiem wytłumaczyć sobie, że Mel nic się nie stanie, ponieważ wiem, że jest ona bezpieczna, gdy jest przy mnie. Nie umiem przestać myśleć o niej, o tym co może jej się stać, o tym co przeżywa i dopiero teraz na prawdę uświadamiam sobie jak bardzo mi na niej zależy.



----------------------------------------------------------------
Hej!
Tak prezentuje się rozdział 21 i mam nadzieję, że nie jest taki zły.
Dziękuję za komentarze, które są ogromną motywacją do pisania. Ostatnio
miałam właśnie mały problem z komentarzami i spamem, więc jeśli w poprzednim 
rozdziale usunęłam czyjąś opinię to przepraszam. 

Następny rozdział w weekend. OCZYWIŚCIE JEŚLI BĘDZIE PRZYNAJMNIEJ 5 KOMENTARZY:)

Weris<3





niedziela, 30 marca 2014

Rozdział 20

5 komentarzy = nowy rozdział :)

przeczytaj notkę pod rozdziałem


* Oczami Liam'a*

- Harry..
- Nie ma mowy!- powiedział ostro
- Stary, uspokój się- odpowiedziałem wolno
- Jestem spokojny- syknął
- Wracajmy do domu, to nie ma sensu- starałem się przemówić chłopakowi do rozumu
- Nie będę nigdzie, kurwa, wracał!- podniósł ton głosu, a dłonie jeszcze bardziej zacisnął na kierownicy, tak, że pobielały mu kostki.
- Harry zawróć. Jest prawie piąta nad ranem, jeździliśmy całą noc, dalsze kręcenie się na obrzeżach miasta nie ma sensu. Wrócimy do domu, prześpisz się i zgłosimy to na policję.- ponowiłem próbę. Starałem się wytłumaczyć mu, iż to się nie uda. Nie chodzi o to, że Melanie mnie nie obchodzi. Martwię się o nią, bardzo, lecz wiem, że ktoś musi myśleć racjonalnie, a tą osobą na pewno nie będzie Hazza. Uważam, że ledwo żyjący chłopak prędzej spowoduje wypadek, lub wjedzie w jakieś drzewo niż znajdzie blondynkę. Oprócz tego, że wyglądał jak trup, miał ręce sztywno zaciśnięte na kierownicy i skamieniały wyraz twarzy.
- Nie będę spał wiedząc, że Mel grozi niebezpieczeństwo. Znajdziemy ją.- o i zapomniałem dodać jeszcze, że miał szczękę zaciśniętą tak, jakby chciał połamać sobie wszystkie zęby. Był cały spięty i zdeterminowany.
- Zatrzymaj się.
- Nie.
- Zatrzymaj!- podniosłem głos.
- Nie!
- Kurwa, stój!- wrzasnąłem. Samochód gwałtownie zahamował, prawie wpadłem na przednią szybę. Nim się obejrzałem usłyszałem trzask drzwi samochodowych i na maksa wkurzonego Harry'ego idącego w stronę małego, srebrnego Mercedesa starej klasy różniącego się od mojego ciemnego Land Rover'a. Chłopak zaraz wybuchnie.
Niedobrze.
Szybko otworzyłem moje drzwi, od strony pasażera i pobiegłem w stronę Lokersa, wydzierającego się na faceta, który kierował osobówką.
- Co ty sobie, kurwa, wyobrażasz?! Myślisz, że możesz każdemu tak po prostu zajeżdżać drogę?!- darł się mój przyjaciel. Harry wrzeszczący i przeklinający na innego kierowcę? Jest jedną z bardziej tolerancyjnych osób na drodze jakie znam. Nie widziałem nigdy, żeby wkurzał się podczas jazdy.
Gdzie jest Hazza?
- Proszę pana, niech się pan uspokoi- facet około czterdziestki próbował opanować sytuację, lecz chyba na marne.
- Wjeżdżasz mi na środek skrzyżowania i mówisz, żebym się uspokoił?! Człowieku, przez ciebie, kurwa, mogłem spowodować wypadek!!- wydzierał się brunet
- Proszę pana, jechał pan na podporządkowanej, poza tym z tego co widzę miał pan znak stop, ja natomiast jechałem główną i miałem zielone światło. Proszę się uspokoić, albo wezwę policję.- ostrzegł mężczyzna.
- Te swoje zielone światło, to możesz sobie....- w tym momencie położyłem ręce na ramionach przyjaciela i próbowałem go odciągnąć.
- Harry dosyć- powiedziałem groźnie patrząc na jego pociemniałe oczy- przepraszam pana, kolega jest ostatnio zbyt nerwowy- uśmiechnąłem się przepraszająco w stronę faceta, wyraźnie go uspokajając. Przepchnąłem jakoś nabuzowanego Lokersa w stronę mojego auta.
- Liam, kurwa...- chciał zacząć, ale mu przerwałem
- Nie uważasz, że to przesada? Wyżywasz się na obcym mężczyźnie bo nie możesz znaleźć Melanie, która oprócz porwania, równie dobrze może być u znajomego, lub w hotelu. Co jeśli tamten chłopak, był jej kumplem ze szkoły, albo coś? Nie pomyślałeś o tym? Jesteś przewrażliwiony i nie myślisz logicznie. Teraz ja mówię, co robimy. Siadaj na miejscu pasażera i jedziemy do domu.
- Czy ty nie rozumiesz, że ona...
- Zamknij się! Jedziemy do domu. Koniec.- wkurzył mnie. Skoro spokojne gadanie do niego nie dociera, zastosowałem jego metodę i zacząłem wrzeszczeć.
Podziałało.

*Oczami Harry'ego*

Miałem dość.
Nie, nie mogłem odpuścić.
Ból głowy rozsadzał mi czaszkę od środka, ale to pewnie od nieprzespanej nocy. Może byłem lekko zmęczony, ale myśl o spokojnym zaśnięciu nie przechodziła nawet przez mój umysł. Złość, zdenerwowanie, strach, zdeterminowanie by tylko ją znaleźć. Z całego serca pragnąłem ujrzeć jej twarz, uśmiech, oczy, wiedzieć, że jest bezpieczna. Najgorsze było jednak to, że kompletnie nie wiedziałem gdzie znajduje się Melanie. Wizja dziewczyny, w łapach jakiegoś obleśnego typa łamała mnie od środka.
Dosłownie.
Gdy tylko wyobrażałem sobie, że blondynce może stać się krzywda wewnątrz cały płonąłem i trząsłem się ze złości, natomiast narządy po kolei rozłamywały się na kawałki. Próbowałam tłumaczyć sobie, że może naprawdę nic wielkiego się nie stało, ale podświadomość podsuwała mi najstraszniejsze opcje. Miałem złe przeczucie.
Od kąd zorientowałem się, że Mel nie ma stałem się kłębkiem nerwów. Nie byłem w stanie normalnie funkcjonować. Nawet prowadząc, przed oczami miałem twarz blondynki. Myślałem, że zwariuję. Potem Liam zaczął pieprzyć coś, że to bez sensu, ale szczerze? Jego słowa nie zbyt do mnie trafiały. W mojej głowie cały czas ktoś krzyczał " Znajdź ją!! Ona jest w niebezpieczeństwie!!" . Nic innego do mnie nie trafiało. Wszystko dookoła było stłumione, jedynym wyraźnym dźwiękiem był ten właśnie oto głos, gdzieś wewnątrz mojego umysłu.
Jedynym na tyle silnym impulsem był właśnie ten srebrny rzęch, który prawie wjechał mi pod koła. Do końca nie wiedziałem co robię, po chwili już stałem i wydzierałem się na kierowcę. W jednym momencie wszystkie emocje przybrały punkt kulminacyjny i nie mogłem powstrzymać napadu gniewu. Przez chwilę miałem zamiar rzucić się na tego faceta, wyżyć na nim wszystkie myśli, ale na szczęście Liam pomógł mi się opanować. Choć na chwilę. Gdyby nie mój przyjaciel, chybabym zabił tego kierowcę, gdybym rzeczywiście zaczął go okładać.
- Liam, kurwa...- już miałem ochotę go opieprzać. Czy on nie rozumiał, że jej się coś mogło stać?! W ogóle się tym nie przejmuje?! Podobno są "przyjaciółmi"?
- Nie uważasz, że to przesada? Wyżywasz się na obcym mężczyźnie bo nie możesz znaleźć Melanie, która oprócz porwania, równie dobrze może być u znajomego, lub w hotelu. Co jeśli tamten chłopak, był jej kumplem ze szkoły, albo coś? Nie pomyślałeś o tym? Jesteś przewrażliwiony i nie myślisz logicznie. Teraz ja mówię, co robimy. Siadaj na miejscu pasażera i jedziemy do domu.- przerwał mi głosem nie przyjmującym sprzeciwu. Aha, uwaga bo się posłucham.
- Czy ty nie rozumiesz, że ona..
- Zamknij się! Jedziemy do domu. Koniec.-krzyknął. Nie wiedziałem co robić, byłem rozdarty. Z jednej strony Liam miał rację, może przesadzam? Może padła jej komórka, lub po prostu ją zgubiła? Jednak, jestem przekonany, że chociaż przyszłaby mi o tym powiedzieć i szczerze, jestem średnio przekonany czy normalni licealiści przychodzą na imprezę organizowaną przez gwiazdy takie jak Ed. W końcu po namyśle wsiadłem wkurzony do samochodu i czekałem, aż brunet odpali silnik. Nie wiem dlaczego, ale czułem się częściowo pokonany. Wewnątrz cały się gotowałem, miałem ochotę wyskoczyć z samochodu i biec przed siebie, byle by tylko znaleźć Melanie. Musiałem niestety chociaż trochę utrzymywać się przy zdrowych zmysłach i pozostać na miejscu dla pasażera. Było to jednak trudne. Po głowie cały czas chodziło mi jedno, cholerne pytanie:   "Co się z nią stało?!" 

* Oczami Melanie *

Powoli otwieram oczy, lecz wszystko jest rozmazane. Dopiero po chwili łapię kontrast. Jest już prawie widno. Kilka sekund później moje podstawowe zmysły zaczynają reagować. Pierwsze co czuję, to nieprzyjemny zapach. Benzyna, spalona guma czy plastik, lub też inna, nie do końca mi znana ohydna woń. Rozglądam się i dopiero teraz orientuję się, gdzie tak właściwie jestem. W rozwalonym, ciemnym, potężnym samochodzie, w połowie zgniecionym jak puszka po coli. Auto jest przewrócone, leży dachem na ziemi, w jakimś rowie. Przed oczami ukazuje mi się wizja z poprzedniej nocy. Głosy, związane ręce, moje paznokcie w oczach kierowcy, wrzaski, przekleństwa, pisk opon, upadek, ból, ciemność. Spoglądam na moje ciało, przyciśnięte przez fotele, jakąś metalową kratę i... w tym momencie moje oczy lądują na nie ruszającym się facecie, całym we krwi. Przez chwilę wstrzymuję oddech i nie wykonuję najmniejszych ruchów, patrząc na mężczyznę niczym wystraszony kot. Po chwili jednak zaczynam panikować i próbuję się wydostać moje nogi z pod niego. W tym momencie czuję niemiłosierny ból i z moich ust wydobywa się stłumiony krzyk. Spoglądam na prawą kostkę, którą udało mi się wydostać z pod ciała lekko otyłego faceta, tylko dzięki gwałtownemu szarpnięciu. Próbuję ruszyć nogą, lecz znów odczuwam ten sam ból. Dotykam delikatnie wrażliwe miejsce palcami i czuję, że cała kostka jest opuchnięta. Gdy unoszę łydkę lekko do góry, stopa bezwładnie wisi w powietrzu, a ból nasila się, więc szybko, ale ostrożnie kładę ją z powrotem.
Kilka minut później udało mi się mniej więcej ocenić sytuację. Obok mnie leży jeszcze dwóch mężczyzn, oboje nieprzytomni.
Albo nieżywi.
Wszędzie krew.
Przesuwam się powoli, uważając na prawą kostkę, tak że mam nogi na przy drzwiach.
Muszę się stąd wydostać.
Z całej siły walę kilkakrotnie lewą stopą w plastik, aż w końcu zawiasy ustępują i drzwi lądują w lekkim błocie, a przede mną ukazuje się wolna do wyjścia przestrzeń. Najwięcej siły zużywam, by wypełznąć z pojazdu. Po wielu próbach udaje się. Leżę na rzadkiej trawie, pomieszanej z błotem. Udaje mi się odczołgać jeszcze dalej od samochodu, tak że jestem na odległości jakichś 4 metrów. Spoglądam na całkowicie roztrzaskane auto, później na moje posiniaczone i pokrwawione ciało. Mam kilka ran na nogach, nie licząc kostki i naście pojedynczych drażnień na rękach. To jest jednak teraz mój najmniejszy problem. Znajdujemy się między polami, na totalnym pustkowiu. Zero żywej duszy. Przynajmniej to nie las...
Rozglądam się w poszukiwaniu komórki. No tak, miałam ją w torebce, którą najprawdopodobniej zabrały mi te obleśne typy. Pewnie którychś z nich ma telefon.
Nie, nie zbliżę się tam.
Wracanie do roztrzaskanego pojazdu to ostatnia rzecz, jaką chcę w tym momencie uczynić. Jednak wiem, że muszę.
Boję się jak cholera, lecz powoli, nie spuszczając wzroku z facetów przybliżam się do miejsca, z którego przed chwilą uciekłam. Jakie to logiczne. Gdy wreszcie docieram w miarę blisko łapię się dłońmi o ramę dachu i podciągam bliżej. Przyczołguję się do leżącego bezwładnie mężczyzny i wstrzymuję oddech. Patrzę prosto w jego zamknięte oczy, które po chwili otwiera.

----------------------------------------------------------
Tak właściwie nic specjalnego się nie wydarzyło, ale  udało się dziś uzbierać
5 komentarzy więc chciałam jeszcze dzisiaj dodać.
Trochę przerażające zakończenie, ale chciałam was zaciekawić :)

Myślę, że od teraz rozdziały będą pojawiać się właśnie około niedzieli, lub poniedziałku.  OCZYWIŚCIE JEŚLI UZBIERAMY 5 KOMENTARZY:)

Mam nadzieję, że rozdział się spodobał.
To następny MOŻE w niedzielkę :)
Dziękuję za motywację <3

Weris<3 

wtorek, 18 marca 2014

Rozdział 19

5 komentarzy = nowwwy rozdział :)



* Oczami Melanie *

Jechaliśmy po wyboistej drodze, z wieloma dziurami, przez co moja głowa waliła o drzwi samochodu. Tak, byłam w samochodzie, gdzieś tam słyszałam pacujący silnik i koła.
Ale nie widziałam niczego więcej.
Mogłam wyczuć czarną opaskę na moich oczach, ręce miałam związane jakimś sznurkiem, a moje wnętrzności wręcz płonęły. Wewnątrz czułam niemiłosireny ból, jakby ktoś kuł mnie igłami od środka. W pewnym momencie samochód mocno się zakołysał, jakby wjechał na ogromną dziurę. Walnęłam kolejny raz glową o coś twardego, i upadłam na fotele obok. Jednak cały czas sparaliżowana strachem nie wydobyłam z siebie żadnego dźwięku.
- Kurwa, uważaj!- usłyszałam wkurzony, męski głos.
- Stary, uspokuj się, to nie przeze mnie, ta droga jest gówniana- odpowiedział jeżcze niższy, męski głos. Kierowca wydawał się jednak spokojniejszy.
- Dobra, nie ważne, pośpiesz się zanim się obudzi
- Ile mamy jeszcze czasu?- zapytał facet o niskim barytonie.
- Kilkanascie minut- dobra Mel, masz kilkanaście minut na uratowanie samej siebie. Zaczęłam szarpać związanymi za plecami dłońmi i wyginać je w różne strony w celu wyplątania ich ze sznurka. Na moje szczęście nie było tak źle jak myślałam: po chwili udało mi się wyślizgnąć nadgarstki ze linki. Myśl Mel, myśl, co możesz zrobić? Powoli usiadłam z tyłu, tak żeby żaden z mężczyzn mnie nie zauważył. Byli skupieni na jeździe. Z tego co usłyszałam głos kierowcy wydobywał się z faceta siedzącego tuż przede mną. Nie myśląc dłużej gwałtownie wyciągnęłam ręce przed siebie i wcisnęłam palce oraz paznokcie w twarz mężczyzny. Usłyszałam krzyki, kolejki przekleństw, ktoś próbował odciągnąć moje dłonie, jednak ja włożyłam całą siłę we wciskanie ich jak najbardziej w skórę i oczy kierowcy. Po chwili do moich uszu doszedł przeraźliwie głośny trzask i wszystko dookoła zaczęło się kręcić, turbować i rozwalać.

* Oczami Harry'ego*

-Widziałeś Mel?- zapytałem Zayn'a, którego wreszcie udało mi się znaleźć między masą upitych ludzi. Tańczył z Emily na parkiecie.
- Co? Nie, nie widziałem...- odpowiedział luźno, jednak ja zaczynałem się martwić. Brunetka również pokręcił przecząca głową.
- Poszła do łazienki, gdy gadałem z Ed'em, ale to było jakieś 20 minut temu...
-Może się zgubiła, albo coś.
-Nie wiem...- przeczesałem nerwowo palcami po włosach- nie ważne, bawcie się dobrze, a ja jej poszukam- odpowiedziałem i ruszyłem na górę. Może rzeczywiście gdzieś się zgubiła... to w sumie duży dom, prawda?
Sypialnia, biuro, pokój, pokój, nadzy ludzie w pokoju, pokój, sypialnia. W łazience też nic. Zero Melanie. 
Gdzie ona, kurde, jest?? 
- O hej, Lou widziałeś Mel?- lekko odetchnąłem z ulgą na widok mojego przyjaciela.
- Wiesz co, ostatni raz widziałem ją jak gadała z jakimś facetem, a później chyba pili drinki, czy coś... może wyszła?
- Nie sądzę... chyba powiedziała by mi, prawda? W końcu niby przyszliśmy tu razem...- przejechałem dłonią po włosach. Kolejny raz.- to się wydaje trochę dziwne, jak myslisz?
- Nie wiem... spytaj się kogoś przy wyjsciu, moze ją widzieli, chociaż i tak wydaje mi się, że na pewno gdzieś tu jest, zobacz: jest tu z jakieś 500 osób
- Może, rzeczywiście masz rację... nie potrzebnie panikuję. Poszukam jej jeszcze raz na dole, najwyzej później zapytam kogoś.
- Spoko stary, nie martw się. To duża dziewczynka- chłopak wyszczerzył się i poklepał mnie po plecach, nastepnie ruszył w przeciwnym kierunku do czekajacej na niego Eleanor. Ja natomiast probowałem się uspokoić i myśleć racjonalnie. Zszedłem z powrotem na dół i udałem się do kuchni. " Wyluzuj Harry, tak jak mówił Louis, jest tu masa ludzi, Melanie napewno nigdzie nie wyszła. Niepotrzebnie panikujesz, zaraz ją znajdziesz" - tłumaczyłem sobie w myślach, lecz to zbytnio nie pomagało. Miałem złe przeczucie. Po nastepnych kilkunastu minutach nieudanego poszukiwania wypatrzyłem w tlumie rudą czuprynę Ed'a, stojacego przy wyjściu. No cóż, kurde, bede chodził jak ten palant i pytał się każdego po drodze " Hej, widziałeś może moją przyjaciółkę, która dziwnym trafem poszła do kibla i nie wróciła?". Z drugiej strony mam nadzieję, że może on wie, gdzie jest blondynka. Przecisnąłem się przez tłum, aż w końcu dostałem się na drógą stronę sporego pomieszczenia.
- Ed, widziałeś Melanie?- zwróciłem na siebie uwagę chłopaka.
- Melanie?- no tak, jego pamięć- pierwsza klasa.
- Ta blondynka, z którą tu przyszedłem, i którą przedstawiłem ci kilka godzin temu- wyjaśniłem
- Ach tak, czekaj... ona przyszła tu z tobą?- zapytał ze zdziwieniem
- Tak, a co w tym dziwnego?
- To jakim cudem wyszła ze swoim chłopakiem?- Co?!
- Wyszła?! Poza tym ona nie ma chłopaka- prawda? Chyba by mi powiedziała.
-Wyszła to średnie określenie. Nie widziałeś? Jakąś godzinę temu widziałem jak wynosił ją stąd jakiś facet. Chyba zemdlała, myślałem, że to jej chłopak- co kurwa?! Nie, nie, nie, nie, nie.
- Dzięki Ed, ja już spadam - rudzielec otworzył buzię, by coś powiedzieć, ale już tego nie usłyszałem, ponieważ jak torpeda ruszyłem ku wyjściu. Po kilku sekundch stałem już przy samochodzie Liama. No tak, nie mam kluczyków... Pośpiesznie wyjąłem ze spodni komórkę i wykręciłem numer bruneta.
- Co jest Harry? - usłyszałem głos na wpół-pijanego Liama
- Stary, błagam cię przyjdź do samochodu, czekam tutaj- taa... panikuję
- Ale co się stało?- nie wydawał się zbyt wzruszony
- Powiem ci jak przyjdziesz, ale TERAZ! - prawie krzyknąłem
- Już idę, spoko, tylko nie dostań ataku paniki i nie uduś mi się tam czasem- zażartował, po czy się wyłączył. Po kilku minutach, które wydawały się wiecznością zauważyłem mojego przyjaciela.
- Dobra, a teraz gadaj o co chodzi?- zapytał, gdy podszedł do mnie i oparł  się ręką o dach pojazdu. Miał przeszklone oczy i wypieki na twarzy, jednak nie wyglądał na bardzo upitego. 
- M-Melanie, jakiś facet wyniósł ją z imprezy, szukałem jej przez jakąś godzinę, później złaapałem Ed'a i on mi o wszystkim opowiedział. Najprawdopodobnie Mel zagadał jakiś chłopak, pewnie dosypał jej czegoś do drinka, ona zemdlała, a on ją wyniósł.  
- Co?!- po tym jak przetworzył sobie informacje na jego twarzy pojawił się szok, podobny do mojego.
- Musimy ją znaleźść- zabrałem mu kluczyki z ręki i otworzyłem drzwi samochodu
- Hej Harry, powoli, pomyśl racjonalnie. Jest środek nocy, my jesteśmy pijani i nawet nie wiemy gdzie jechać. Wezwijmy policję- rzeczywiście to trochę nierozsądne, ale w tej chwili to nie ważne. Muszę ją znaleźść.
- Liam, wierzysz w te pierdoły?  Zanim policja przyjedzie, ogarnie sytuację i zacznie działać minie kilka godzin, to nic nie da, tylko pogorszy sprawę- wsiadłem do środka i próbowałem wcelować kluczykami do stacyjki
- Nie pozwolę ci prowadzić po pijanemu- powiedział ostrzegawczo i odebrał mi drobny sprzęt
- Cholera Liam, daruj sobie rozsądek, nie rozumiesz?! - chyba krzyknąłem-Jej może się coś stać. Nie jestem pijany, wypiłem najwyżej dwa drinki, jakieś dwie i pół godziny temu. Oddawaj kluczyki i jeśli chcesz mi pomóc to nie pieprz, tylko wsiadaj obok. - powiedziałem może zbyt ostro, ale brunet posłusznie zwrócił mi mały sprzęt, który po chwili wylądował w stacyjce, odpalając silnik. Chłopak usiadł na siedzeniu dla pasażera i pochwili wyjechaliśmy na drogę. Nie wiem jak, nie wiem gdzie, ale znajdę ją. Muszę ją znaleźć.

---------------------------------------------
Trochę krótki.... Za błędy przepraszam.
Następny MOŻE w przyszłym tygodniu... zależy od komentarzy :)

Weris<3

czwartek, 27 lutego 2014

Rozdział 18


*Oczami Melanie*

Zeszłyśmy na dół do czekających na nas chłopaków.
-Wow...ale wyglądacie- skomentował Liam, po czym przytulił każdą po kolei. Zayn'owi na widok Emi zaświeciły się oczy. " Jaki zakochany"- zaśmiałam się pod nosem. El od razu rzuciła się Louis'owi na szyję, a chłopak objął jej drobną sylwetkę i pocałował. W pewnym momencie do kuchni wszedł Harry.
O Jezusie.
Teraz to chyba mi oczy prawie wyszły z orbit.
Czarne spodnie, jedne z jego ulubionych i ciemna koszula, która aż prosiła się o rozpięcie w celu ukazania jego nieziemskiego torsu, przyozdobionego tatuarzami, które czynią go jeszcze bardziej seksownym, o ile się da... Na sam jego widok zrobiło mi się ciepło. Czy to normalne, że tak na niego reaguję?
Nie.
To nie jest normalne. Ja nie jestem normalna, przynajmniej gdy Lokers jest w pobliżu.
Właśnie dla tego powinnam się ogarnąć. Najlepszym sposobem byłoby walnięcie samej siebie w twarz, albo chluśnięcie w oczy wodą. W każdym razie przerażam samą siebie.
Nie ważne. Uznajmy, że... Harry wygląda całkiem nieźle.
I na tym skończmy. Amen.
W pewnym momencie chłopak spojrzał w moją stronę i też wyglądał na nieco... zaszokowanego. Tak mi się wydaje, chyba że to znowu wytwór mojej dziwacznej fantazji, która nie ma sensu. Przez chwilę miałam ochotę podejść do niego i po prostu przytulić, wdychając przy okazji jego perfumy, ale.... nie. Przyjaciele.
- Mel...- ledwo złapał powietrze- wyglądasz....- zaciął się
- Dziękuję Harry, ty też wyglądasz- uśmiechnęłam się, po czym Loczek zrobił to samo.
- To co idziemy?- powiedział głośno Nialler, na co wszyscy ruszyliśmy w stronę drzwi.
Jechaliśmy może 20 minut, mijając oświetlone uliczki, przepełnione na wpół pijanymi ludźmi. Wokół roiło się od kolorowych znaków, na przykład jakichś firm lub szyldów klubów. Właśnie kontynuuję odkrywanie imprezowej strony Londynu. Całkiem mi się podoba.
Gdy silnik ucichł moim oczom ukazała się ogromna willa. Otoczona była przez dziesiątki ludzi, trzymających w ręku czerwone kubki z drinkami. Wysiedliśmy z pojazdu i od razu usłyszałam głośną muzykę wydobywającą się z wnętrza budynku.
Poczułam jak zastygam w miejscu. Nagle moje ciało ogarnęła... niepewność. Co jeśli to nie jest miejsce dla mnie? Harry odwrócił się do mnie i spojrzał pytająco.
- Coś się stało?- podszedł bliżej i zapytał
- Nie wiem czy nadaję się na takie imprezy. W końcu to Ed Sheeran, będzie tu pewnie dużo sławnych ludzi i chyba nie powinno mnie tu być.
- Mel, coś ty, będzie fajnie. Ed zaprosił mnie jako swojego przyjaciela, a ja zabrałem cię ze sobą. Nie masz się czego obawiać, jesteś wspaniała. Poznasz ciekawych ludzi, a poza tym... będziesz ze mną- na ostatnie słowa uśmiechnęłam się.
- Dobra, masz rację.... Idziemy..- powiedziałam trochę bardziej stanowczo, ale i tak nie byłam do końca przekonana. Chłopak odwzajemnił uśmiech i oboje ruszyliśmy w stronę wejścia. Na początek powitały nas drinki. Przeważnie nie piję, ale może zrobię wyjątek. Wzięłam od kelnera czerwony kubek i zamoczyłam usta w kolorowej cieczy. Momentalnie po moim ciele rozniosła się fala ciepła, jednocześnie wprowadzając mnie w przyjemny stan. Po wypiciu ponad połowy napoju, rozluźniłam się i przestałam stresować. 
Już? Upiłam się?
Nie... po prostu niepewność gdzieś uciekła. Cały czas obok mnie stał Lokers, który rozśmieszał mnie swoimi żartami, co bardzo pomagało. Zaczęliśmy tańczyć i nawet nie zauważyłam jak mój kubek stał się całkowicie pusty. Drink był całkiem dobry.
-Wszystko ok?- usłyszałam głos Harry'ego.
-Tak, dlaczego?- czułam się dobrze, nie potrzebowałam "Harry'ego-opiekunki: Czy wszystko dobrze? -co dwie minuty".
-Chodź, poznasz Ed'a- zaproponował chłopak, na co z entuzjazmem się zgodziłam. Podziwiałam twórczość Sheeren'a. Przepychaliśmy się przez nieznane mi osoby usiłując odnaleźć gospodarza. Po chwili ujrzałam rudą czuprynę.


- Harry Styles!- krzyknął radośnie- Jednak przyszedłeś. Stary, wieki się nie widzieliśmy
- Cześć Ed- powiedział równie wesoło Lokers- Świetna impreza
- Widzę, że kogoś ze sobą przyprowadziłeś- uśmiechnął się w moją stronę. Wyglądał całkiem miło.
- To moja przyjaciółka Melanie- przedstawił mnie Harry
- Miło mi cię poznać
- Mi ciebie również, Ed- starałam się odwzajemnić uśmiech, lecz nie wiem czy się udało, ponieważ po drugim drinku obraz zaczął mi się rozmazywać.
- Zaraz przyjdę, idę na chwilę do łazienki- oznajmiłam Harry'emu, gdy poczułam się lepiej.
-Jasne- odpowiedział i odprowadził mnie wzrokiem.
Szłam korytarzami zapełnionymi ledwo trzymającymi się na nogach ludźmi. Sama czułam się całkiem nieźle. Nigdy nie byłam typem człowieka, który na każdej imprezie upija się niemiłosiernie, a potem przez kilka kolejnych dni ma kaca. W sumie rzadko chodziłam na imprezy, jedynie czasami Emily mnie gdzieś wyciągnęła, nic poza tym. Po chwili dostrzegłam wnękę prowadzącą do jakiegoś pomieszczenia. Ruszyłam w jego kierunku, lecz gdy otworzyłam ciemne drzwi od razu tego pożałowałam. 
To zdecydowanie nie była łazienka.
W środku znajdowała się kanapa, a na niej jakaś ruda dziewczyna, nachalnie całująca się z wysokim brunetem. Pomijam już to, że oboje byli pół nadzy. Przez chwilę stałam zupełnie zszokowana, lecz po chwili ogarnęłam całą sytuację, więc szybko pobiegłam w drugą stronę, zatrzaskując za sobą drzwi. Oparłam się o słup i zacisnęłam powieki, próbując wymazać z pamięci te ohydne wspomnienia. Jestem ciekawa czy ta dwójka znała się wcześniej, przed imprezą? Wzdrygnęłam się, na samą myśl o tym. Wbiłam wzrok w swoje stopy, lecz po chwili obok moich stanęły czyjeś buty. Podniosłam wzrok i ujrzałam wysokiego, krótko włosego szatyna. On również patrzył na mnie, tyle że z lekkim rozbawieniem.
- Następnym razem uważaj, gdy wchodzisz do zamkniętego pokoju podczas imprezy- uśmiechnął się, na co moje policzki przybrały czerwonego koloru
- N...no tak- czułam się głupio, w sumie nie wiedziałam co powiedzieć
- Czego szukałaś?- zapytał
- Łazienki- odpowiedziałam niepewnie, zażenowana całą sytuacją
- Jest na piętrze, trzecie drzwi po lewej
- Yy...dzięki- rzuciłam, a potem nie patrząc dłużej na nieznajomego chłopaka ruszyłam po schodach na górę. Tym razem do łazienki trafiłam bez problemu. Na szczęście pomieszczenie było puste..
Po kilku minutach znalazłam się z powrotem na dole. Weszłam do kuchni, by znaleźć coś do picia. Miałam już dość alkoholu. Szukając jakiegoś soku poczułam na sobie czyjeś spojrzenie. Momentalnie obróciłam się i zobaczyłam tego samego chłopaka, co kilka chwil temu.
Co on mnie, kurde śledzi?
- Proponuję mojego ulubionego drinka- odezwał się po chwili, podając mi kubek. Skąd on wiedział, żę chce mi się pić?
- Nie dzięki, na dziś mam dosyć alkoholu- odpowiedziałam na tyle miło, na ile było mnie stać.
- Nie daj się namawiać, nie jest mocny, spróbuj- zachęcił, przysuwając czerwone, papierowe naczynie.
- No dobra- w końcu uległam. Drink rzeczywiście nie był mocny, za to całkiem dobry.
- Zatańczymy?- zapytał po chwili, wyglądał na pewnego siebie
- Przepraszam, ale nie mogę, przyjaciel na mnie czeka- uśmiechnęłam się przepraszająco, odstawiłam kubek na ladę i udałam się w stronę miejsca, w którym ostatni raz widziałam się z Loczkiem. Ludzi przybyło, teraz ledwo mogłam przecisnąć się przez tłum spoconych, tańczących i nieźle upitych ludzi. W pewnym momencie poczułam jak alkohol uderzył pełną parą. Przecież drink od tego chłopaka nie był wcale taki mocny. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że nie znam jego imienia. Zakołysałam się i cudem utrzymałam na nogach. Wszystko dookoła zaczęło się kręcić, a pomieszczenie zmniejszać. Przejście przez tłum stało się dużo trudniejsze niż chwilę temu, ludzie zaczeli mnie miażdżyć. Po chwili wszystko dookoła zaczęło się podwajać i rozmazywać. 
Czy naprawdę jestem tak bardzo pijana?
Ledwo stałam. Uczucie z sekundy na sekundę pogarszało się. Czułam jak coś rozpala mnie od środka. Ogień w moich żyłach stawał się nie do wytrzymania. Obraz zaczynał ciemnieć. Przestawałam orientować się gdzie jestem. W pewnym momencie poczułam narastający ból.
Upadłam.
Wszystko zlało się w jedność.
Słyszałam niewyraźnie głośną muzykę wydobywającą się z głośników.
Po chwili poczułam czyjeś ręcę wokół mojego ciała. 
Ktoś mnie podniósł.
Do moich uszu dobiegł czyiś głos:
- Jeden taniec. Nalegam.
A potem wszystko stało się czarne.

--------------------------------------------------
Heeeejjj!
Więc ogólnie przepraszam, że tak późno napisałam i czekaliście prawie miesiąc, ale byłam na feriach, a tam nie miałam jak pisać  :c
Rozdział trochę krótki, ale mam nadzieję, że może być...
Dziękuję za komentarze i wyświetlenia <3
Weris <3

piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział 17


Szantażyk?  5 komentarzy = następny rozdział ;)


*Oczami Melanie*

Po kilku minutach byłam już w parku w towarzystwie bruneta. Matt jest przemiłą osobą, gdybyśmy spędzili ze sobą więcej czasu moglibyśmy się zaprzyjaźnić. Mam taką nadzieję. Dowiedziałam się, że chłopak jeździ na desce, lubi podróżować i pracuje wieczorami w klubie wójka, do którego dostałam zresztą zaproszenie. Szliśmy przez park, aż w końcu weszlismy do kwaiarni.
- Czemu przeprowadziłaś się do Anglii?- zapytał, gdy usiedliśmy przy stoliku pod oknem i zamówiliśmy cappucino.
- Wiesz Matt... to trochę skomplikowane- tak naprawdę nie chciałam dopiero co poznanemu chłopakowi opowiadać o mojej przeszłości
- Mi się nie spieszy, jeśli nie chcesz, to nie mów
- Nie chodzi o to- nie chcialam, żeby brunet poczuł się odrzucony- tylko... rodzice mnie tu wysłali, ponieważ sądzili, że w Londynie zdobędę lepsze wykształcenie- skłamałam,  chyba tylko na to mnie było stać w tej sytuacji- wiedzieli, że sobie poradzę i od dawna były plany, bym tu przyjechała
- Nie tęsknisz?- zapytał delikatnie, po chwili ciszy
- Czasami, ale mam tu przyjaciół- w tym momencie pomyślałam o Emily, Hazzie i reszcie chłopaków. Uśmiechnęłam się pod nosem- są naprawdę wspaniali
- Fajnie mieć osoby, które cię wspierają- zauważylam, że chłopak posmutniał
- Coś się stało?- zapytalam, zauwazajac jego wyraz twarzy
- Wiesz...ostatnio straciłem bliską mi osobę, mojego przyjaciela- przypomniał mi się koszmar związany ze śmiercią Emily, natychmiast jednak starałam się wymazać go z pamięci
- Przykro mi, chyba wiem co czujesz- nie Mel, pamiętaj Anglia!- nowe życie, zapomnij o przeszłości, zapomnij o NIM. Z trudem powstrzymałam łzy przed napłynięciem do oczu. Nie mogę, jestem silna. - Przepraszam Matt, chyba muszę już iść, ściemnia się
- Może cię odprowadzić?
-Nie, dzięki poradzę sobie, miło było z tobą porozmawiać, jeszcze kiedyś się spotkamy
- To do zobaczenia
- Hej!- rzuciłam tylko i nie patrząc już więcej na bruneta wyszłam z budynku. Jedyna rzecz jakiej teraz chciałam to dom i łóżko.

***

Właśnie stałam przed drzwiami i przeszukiwałam torebkę w celu znalezienia kluczy. "No gdzie to cholerstwo jest?!". Było już całkiem ciemno. Nawet nie wiem jak gen dzień szybko zleciał. Po chwili znalazłam to, czego szukałam. Pośpiesznie przekręciłam zamek i otworzyłam drzwi i weszłam na środku.
- Gdzie byłaś!?- hmm, jakie miłe powitanie. Moim oczom ukazała się sylwetka Harry'ego. Chlopak był zdenerwowany, nie, wkurzony. 
- Spokojnie, w szkole wpadłam na jednego chłopaka, był miły, więc poszliśmy na kawę do parku
- Dzwoniłem, Emily też, nie odbierałaś.
- Komórka mi padła, ale czemu się tak denerwujesz, nic się nie stało, o co ci chodzi?
- Przepraszam- westchnął- po prostu martwiłem się. Bałem się, że po tym co zdarzyło się Emily, ktoś... mogło zdarzyć ci się coś złego- jego wyraz twarzy zmienił się na bardziej zasmucony, zmartwiony. Nie wiem czemu zrobiło mi się go żal. Martwił się.....o mnie, zależy mu....na mnie. Bez większego namysły podeszłam do chłopaka i mocno się w niego wtuliłam.- Jesteś zimna- powiedział cicho. Dopiero teraz wyczułam różnicę między naszymi ciałami. Chłopak był ciepły, a ja rzeczywiście, chłodniejsza. W sumie prawda, wieczorem temperatura spadła, a nadodatek wiał wiatr. To jednak Anglia, jest tu zimniej niż w Polsce. 
-Chyba pójdę na górę, wezmę jakąś kąpiel, jestem zmęczona - uśmiechnęłam się do Loczka i spojrzałam mu w oczy- dziękuję, że się o mnie martwiłeś, jesteś kochany.- chłopak odwzajemnił uśmiech- już wszystko dobrze- powiedziałam i pocałowałam go w policzek. Następnie ruszyłam po schodach na górę. Za plecami usłyszałam ciche "Liczyłem na innedo buziaka", na co zaśmiałam się pod nosem. " Jeszcze czego, ciesz się z tego, co masz" powiedziałam w myślach i za chwilę byłam już w łazience.
Tak, tego mi było trzeba. Weszłam do wanny pełnej gorącej wody i piany. Ahhh... jestem w niebie. Po odprężającej kąpieli popędziłam prosto do sypialni, a po kilku minutach byłam już w objęciach Morfeusza.

Cisza. 
Słyszę tylko szum fal morskich. 
Słońce mimo zachodu nadal ogrzewa moją skórę. 
Gdzieniegdzie widać daleko latające ptaki. 
Pusta plaża. 
Nie ma nikogo.
Tylko ja.
I morze.
Siedzę na piasku i wpatruję się w szumiącą wodę.
Myślę.
O czym?
O życiu.
O wszystkich rzeczach, przez które przeszłam.
O tych dobrych i o tych złych.
Jestem szczęśliwa?
Tak.
Zdecydowanie tak.
W końcu mogę to powiedzieć.
W pewnym momencie czuję ręce na moich ramionach.
Nie boję się.
Wiem kto to.
Chłopak, albo raczej mężczyzna.
On należy do mnie.
To mój mężczyzna.
To mój mąż.
Czuję jego ciepłe wargi na swoim karku, później ramionach.
Przymykam powieki i rozkoszuję się jego gestami.
Od jego dotyku przez moje ciało przechodzi przyjemny dreszcz.
Wędruje ustami po mojej szyji, w końcu dociera do ust.
Zatapia swoje wargi w moje.
Powoli otwieram oczy.
Widzę....



Widzę... no tak sufit od mojej sypialni. Budzik dzwoni - trzeba wstawać.
- Hej Melanie, jak się spało?- usłyszałam pytanie ze strony Niallera, który wżerał tosty.
- Jakoś żyję- uśmoechnęłam się i usiadłam przy stole jedząc przygotowaną przez Harry'ego moją porcję tostów.
- Ej, czemu ona ma ładniejsze tosty- oburzył się Niall, ja natomiast zaczęłam się śmiać. Rzeczywiście moje tosty wyglądały przepysznie.
- Bo mnie bardziej lubi- droczyłam się z blondynem. Po chwili ten zrobił smutną minkę. - Nie martw się jutro będziesz miał najładniejsze śniadanko- podeszłam i przytuliłam Irlandczyka. 
- Zrobisz mi jutro?- uśmiechnął się
- Co mam ci zrobić?- wyszczerzyłam się
- Nie to najpiękniejsze śniadanie
- A no tak. Jutro będziesz miał najładniejsze śniadanie, bo sam je sobie zrobisz 
- I nam też przy okazji- uśmiechnął się stojący przy tostownicy Loczek- Mel?- zwrócił się do mnie- możemy pogadać?
-Jasne- wyszliśmy z kuchni zostawiając Nialla samego z tostami
- Kojarzysz Ed'a Sheeran'a? To nasz kumpel- zapytał, gdy znaliźliśmy się sami w salonie
- Wow, tak, pewnie, że go znam
- Bo.... on robi dziś imprezę i pomyślałem, że może... czy chciałabyś iść tam ze mną?- zapytał niepewnie. Chyba pierwszy raz widziałam go tak niepewnego w stosunku do mnie. Od razu się uśmiechnęłam i przytuliłam do chłopaka. Ten, obją mnie w tali i poczułam jak się rozluźnia. 
-Jasne, że chcę, tylko...- oderwałam się od jego torsu- ... nie mam się chyba w co ubrać
- To dobrze się składa, Eleanor chciała dziś jechać na zakupy i z tego co wiem marudziła na brak towarzystwa
- Świetny pomysł- uśmiechnęłam się, lecz po chwili doszła do mnie jedna sprawa- a co z Emily?- popatrzyłam prosto w te piękne, zielone oczy, na widok których po prostu się rozpływam i.... grrr..... Mel! uspokuj się! PRZYJACIELE! 
- Zayn coś tam mówił, że chciał ją zaprosić, myślę, że chętnie pójdzie z wami do centrum
-Uff... to dobrze, choć wrócmy do Niall'a, mam nadzieję, że moje tosty ocalały.

*Kilka godzin później*

Po lekcjach razem z chłopakami pojechaliśmy do willi. Zayn zaprosił Emily, a ona cała podjarana. Chyba Mulat na prawdę jej się podoba. Szczerze?
Też się cieszę, że idę z Harrym, ALE idziemy jako przyjaciele. O dziwo, w domu czekała na nas El, więc zdąrzyłyśmy tylko zostawić zbędne rzeczy. Wsiadłyśmy w samochód Louisa i uałyśmy się prosto do ulubionej galerii Eleanor. Impreza miała zacząć się o 20 więc maiłyśmy jakieś pięć, sześć godzin. Mało...

***

-To co, która w końcu?- oczywiście to ja jak zwykle miałam problem z kupieniem odpowiedniej sukienki.
- Czarna!- wyrwała się El
- Nie, granatowa- tym razem odezwała się Emily
- Super dzięki. -Pomoc kurde pierwsza klasa
W pewnym momencie Eleanor nachyliła się nad Emily i szepnęła jej coś do ucha, po chwili na twarzy brunetki pojawił się cwany uśmiech. Nie podoba mi się to.
- Wiesz co Mel, czarna rzeczywiście jest lepsza
- Nie wiem... jest krutka, ja chyba wolałabym...
- Dlatego będziesz wyglądać ślicznie i seksownie- no tak Eleanor. Dla niej to chyba najlepiej jakbym poszła na tą imprezę w samej bieliźnie i zaczęła się rozbierać stojąc na stole. Yhhh...
- Weź ją, na prawdę powalisz tam wszystkich- dodała Emily
- No może.... dobra yolo, najwyżej pójdę w dresach
- Ani mi się waż!- wiem El, nie pozwolisz mi.
Nie miałam już siły się z nimi dalej sprzeczać, więc grzecznie podeszłam do kasy i zapłaciłam za sukienkę. Potem udałyśmy się jeszcze na mrożone jogurty z owocami i wróciłyśmy do domu. W drzwiach zdąrzyłyśmy rzucić chłopakom krótkie "hej" , ponieważ Eleanor wepchnęła nas na górę pod pretekstem " Mamy mało czasu!". Skierowałyśmy się do mojej sypialni i tam zaczęłyśmy się przygotowywać. Wzięłam wszystkie potrzebne ubrania i bieliznę i poszłam do łazienki. Wzięlam prysznic, następnie zrobiłam lekki makijaż i ubrałam się. Włosy na górze lekko spięłam, a resztę zostawiłam rozpuszczone i pozwoliłam luźno układać się drobnym lokom. 
- Wow, ślicznie wyglądasz!- skomentowała Emily
- Choć Mel, zrobię ci makijaż- zaproponowała dziewczyna Louis'a
- Yyy El, nie pogniewaj się, ale ja już mam make-up
- Coś ty, gdzie?! Chyba nie wiesz jak się maluje na imprezę, siadaj- nie przepadałam za mocnymi makijażami, ale może El ma rację? Może na imprezie wśród gwiazd normą jest mocny make-up? Usiadłam posłusznie na krześle, a dziewczyna zaczęła swoje arcydzieło.
Po kilkunastu minutach skończyła.
- No teraz to wszyscy padną- uśmiechnęła się do mnie
- Dziewczyny, wy też wyglądacie niesamowicie, Louis i Zayn to farciarze
- Oj, wiesz.... Harry'emu też na pewno opadnie szczęka 
- Nie, co ty, my jesteśmy przyjaciółmi
- Aha, jasne
- Na prawdę, zaprosił mnie jako przyjaciółkę
- No dobra, niech ci będzie- po ich minach wiedziałam, że i tak mi nie wierzą.
Ubrałam jeszcze biżuterię, szpilki i wzięłam torebkę. Zrobiłyśmy z dziewczynami ostatnie poprawki i zeszłyśmy na dół.

Melanie :)















Eleanor:)
Emily :)
----------------------------------------------------------------------------------

Nooooo Hej!!!!
Rozdział trochę krótszy niż pozostałe, ale mam nadzieję, że się wam spodobał.
 5 komentarzy= nowy rozdział:)

Weris<3

Widzieliście nowy teledysk do Midnight Memories??
Zakochałam się<3
http://www.youtube.com/watch?v=bkx9kCdaaMg

Oprócz tego jutro świętujemy urodzinki Hazzy!
Naszego kochanego Loczka, który jest.... incredible!
Naszego kochanego (przyszłego) 20 latka!
Ale i tak ma rozumek 5 latka, i dla mnie zawsze będzie tym śmiesznym chłopakiem, z  X-factor'a, o niesamowitym głosie<3